Zalety trwania w zaniedbaniu, a nowe życie.

Życie kobiety, jak i natury to ciągła cykliczność. Dojrzewanie do swojego niepowtarzalnego, indywidualnego stylu – też.

Zarówno dzięki cyklowi menstruacyjnemu, jak energetyce – kobiecość jak ziemia – przyjmuje, przetwarza w sobie, przyjmuje nasienie, wydaje plony. I są to wewnętrzne tajniki, naszego energetycznego życia.

Czasem zbieramy jakieś emocje, sytuacje, aż się przeleją – wtedy następuje oczyszczenie danej sytuacji. I to jest zaleta trwania w zaniedbaniu, dopełnienie się czegoś. Czasem pójście na samo dno. Tam jest to zdrowe, naturalne odbicie się do góry.

I to jest bardzo zdrowe, by nie przyspieszać życia. Dziś świat nas pospiesza, ponieważ chce nam wmówić, że musimy być ciągle i we wszystkim perfekt, więc i nie możemy trwać w gorszym, negatywnym stanie.

Musimy być już dziś i wciąż dążyć do najlepszej wersji siebie.

To naprawdę jakiś chory wyścig szczurów i marionetek na instagramie.

W chwili gdy nasz wygląd zależny jest od naszego stanu wewnętrznego i etapów w życiu.

Jesteśmy jak statek na morzu. Tam raz są burze, raz nie wiemy gdzie płynąć, innym razem zasiedlamy piękną wyspę i rozkwitamy.

Tym malowniczym obrazkiem, chcę nas zachęcić do patrzenia na siebie, poszukiwanie swojego indywidualnego stylu i chwil wychodzenia w przysłowiowej bieli – jak na samoczynny proces, który wydarzy się wtedy, kiedy ma się wydarzyć.

Pamiętasz, gdy wstawiłam super nudny podcast na Youtube o energii grudnia? Nawiązywałam w nim do tego, jak zasypia natura. Zamraża się. Drzewa gubią zewnętrzne atrybuty swego życia. Żegnają się z nimi. Ich owoce dały już swoje światu i nastał czas na regenerację. Zejście do środka, do Matki Ziemi. Co drzewo robi tam pod spodem, nie wiemy. Ale na pewno czeka.

Umie czekać.

Trwać. Jest wytrzymałe bardzo, choć wiatr szarpie jego gałęziami.

Trwać w zaufaniu i ze spokojem oraz wiarą w to, że gdy przyjdzie wiosna, więcej słońca, to wszystko w naturze odżyje. Zacznie wzrastać, pączkować i wybuchnie znów swoją obfitością.

To trwa miesiące. I jest naprawdę obłędne. Właśnie to czekanie, ta kolej rzeczy.

Natomiast my, ludzie, odstawiamy jakiś chory taniec zbłąkanego królika.

Uważamy, że mamy kwitnąć codziennie jak milion dolców, nawet gdy partner od nas odchodzi, domownicy nie dają spać w nocy i z pracy nas zwalniają.

To wszystko wg najlepszej wersji z instagrama nie jest ważne. Nieważne że masz etap życia, w którym coś umiera, odchodzi, bo życie chce poprowadzić Cię do świeżego etapu. Nowych narodzin. Kult i terror wersji za milion dolarów, podpierany obrazkami z sieci – trwa. Obłęd możliwy do wytrzymania, tylko dla dobrze szajbniętych.

Chcemy sprostać tańcowi świata non stop i wyrzucamy sobie nienadążanie za nim.

Po prostu wzięliśmy nie tę pigułkę.

Podpięliśmy się nie do tego rytmu, który służy ludziom.

Rytm życia, organizmu człowieka, kobiety, natury – mają swoje, zupełnie inne tempo niż sztucznie wytworzona cywilizacja.

Jeśli jesteśmy podłączeni do rytmu cywilizacji, będziemy zupełnie inaczej odczuwać niż ja. W innym tempie oddychać i mówić. Szybko, non stop, bez podziału doby na stan aktywności i regeneracji. Bez wycofania się ze świata zewnętrznego w ciągu zimy i ekspansji w lecie. Bez oddechu pomiędzy zdaniami.

Ja bardzo mocno czuję naturalne energie. I nie umiem funkcjonować w oderwaniu od nich. Nie lubię braku oddechu po czyjejś wypowiedzi i przerywania sobie w połowie zdania.

Gdy nagrywałam podcast o grudniu, czułam jak bardzo głęboko zabiera mnie jego energia, że ciemność dopełni się pod jego koniec i że nadejdzie światło zrozumienia czegoś, zaobserwowania. Przesilenie zimowe. Jesień i jej charakter. To wszystko energie natury.

Na niektórych bardzo mocno wpływają. Od razu w październiku kupiłam brązowy płaszcz, by się w nim schować przed całym światem – być niewidoczna na ulicy. Do tego beżowy sweter, dwa kaptury – niewidoczność do kwadratu.

Moje ego dziś chciało mnie zmobilizować do zrobienia czegoś, bo przecież trzeba działać! No rób coś ze sobą, świat nie będzie czekał itd.

A ja całą sobą czułam, że to nie jest czas, że moje ubrania w szafie jeszcze mają tak wisieć. A ja się im przyglądam. Widzę, jak dużo spraw wpłynęło na mnie w tym roku. Jak mnie zmieniły. Dociskały z całe siły i polerowały, jak węgiel i diament. Kim się stałam dzięki temu. Co przerobiłam, pożegnałam, odeszło…Widzę ,co nadal przede mną. I daję sobie do tego prawo, oczywiście.

Zakładam zestawy do pracy i czuję od środka, w trzewiach nową moc, jakość. Ale czuję ją wewnątrz. Nie mam ochoty zmieniać skórki. Chcę być z nią wewnątrz. Nic nie wyrzucam z szafy, choć już widzę, że po pewne elementy nie sięgam od miesięcy.

Przyglądam się w rzadkich ostatnio chwilach błogiego relaksu – dlaczego ja kupiłam tę sukienkę? Co mi odbiło? I dlaczego jej nie noszę, co mi nie pasuje. Już wiem, że nigdy więcej nie odpuszczę jakości i koloru na tak dużej płaszczyźnie. Ma za słabą jakość, skusiła mnie znów niska cena na wyprzedaży, ale sukienka zwróciła mi się 10 – krotnie, więc to był dobry zakup za tak małe pieniądze. Czy chcę mieć ich więcej? Nie, to mi nie smakuje.

Ale jej nie wyrzucam. To jeszcze nie ten czas. Jeszcze raz, finalnie ją założę na pożegnanie. Kobiety znają te intymne i dziwne rozmowy z ubraniami.

Tak jak drzewa za oknem cierpliwe czekają, tak i moje sukienki grzecznie wiszą. A ja chodzę niewidoczna, jak cień po ulicach w brązowym płaszczu. I jest mi z tym bardzo w punkt.

I czuję te początki napływającego pragnienia zrzucenia tych ciężkich okryć i czucia wiatru i słońca na skórze…ależ to będzie uczta dla zmysłów. Nowe promienie słońca, świeżutkie. Ostre powietrze wiosny z jeszcze mocno wychłodzonej Ziemi będzie mi mówić, że stare, ciemne, ciężkie – odchodzi. Idzie nowa wiosna, nowe lato, nowe dni.

Czy wtedy będę chciała mieć na sobie starą bluzkę, której już nie lubię? Czy ta marynarka nadal mnie cieszy, czy naprawdę jest starym łachem, który trzymam z lenistwa przed wysiłkiem poszukiwań i zakupów, komponowania i zajmowania się samą sobą. Czy znów porzucę siebie lub umniejszę? Odłożę na później, bo to i to, on , ona, oni…

Ten cykl przygody z moją garderobą jest już kolejnym. Jest zupełnie inny od pierwszego, który był zderzeniem z czołgiem, którego nie mogłam ruszyć. Tony ubrań, tony…fatalne barwy. Brak czucia, co chcę nosić, jak łączyć i skąd to wziąć. Dziesiątki wpadek zakupowych i strat finansowych. To były bardzo ciężkie początki.

Dlatego mówię, że gdy dopiero zaczynamy przygodę z wyglądem, poszukiwaniem stylu, to warto być w kontakcie z kimś, kto nas będzie wspierał, uprzedzał o etapach i podnosił przy zniechęceniu, ślepych zaułkach lub braku wiedzy. Może to być nasza intuicja, a może być stylista, który ma w sobie również mentora.

Każdy etap kształtowania swojego stylu niesie inne wyzwania i stopnie, zanim dojdziemy do lekkości i swojego mistrza.

Odznacza się on stanem pełnej jazdy bez trzymanki jak ferrari 440km, lekkością i zadbaniem w każdej roli, którą pełnimy.

A ubieranie się fantastycznie pomaga tworzyć swoje życie, trenuje nas, uczy w ogóle przyglądać się sobie, poznawać i nagradzać siebie.

Może spodoba Ci takie spojrzenie na życie wyglądowe, na garderobę. Uspokojenie swojej głowy, popatrzenie na nadal zastygłe w bezruchu i opuszczeniu gałęzie drzew. To, że na zewnątrz nie widać ich lub Twojego piękna czy energii, to nie znaczy, że pod spodem nic się nie dzieje. Korzenie drzew, mocno wczepione w ziemię, na pewno mają tam swoje sprawy i pobierają składniki. Czekają aż matka natura im je da. Zaświeci gorące słońce, pojawi się dużo światła i cała przyroda uruchomi gejzer. Wtedy w ludziach budzi się również energia. Kobiety zaczynają lśnić na ulicach, panowie zdejmują swetry i prężą mięsnie. Odżywamy. Jednocześnie odkrywając ciało i to, co zrobiła z nim nasza hibernacja.

Czy daliśmy się oszukać grubym swetrom i zaniedbaliśmy odżywanie, ruch..to wszystko mocniej nam się pokaże. I mocniej będziemy czuć stare, niesłużące już ubrania. Będzie nam łatwiej je wyrzucić, mieć pewność, że mają odejść.

Jeśli więc chcemy, żeby było nam lekko, to może na razie spotkajmy się ze stylistką w kwestii poszukiwań, konsultacji czyli rozmów o ubraniach lub analiz – zbierajmy składniki, które zasilają korzenie. Oglądajmy wykłady, zdjęcia. Może czas detoxów dopiero przed nami. Czas zakupów też.

Ja, na pewno ten czas poświęcam na obserwację tego, jak bardzo odchodzi ode mnie wersja pracownicy – pracującej na rzecz jakiejś sprawy, innych, świata. To była jakaś mocna cząstka mnie. Hard level worker. Na to miejsce wchodzi od lat praktykowany expert, swobodnie dryfujący po falach wzburzonych oceanów. Wszystko to, co pachnie mi gotowością do pracy, zaczyna mi nie grać w szafie. Jeszcze tego używam, ale jest tego za dużo. I nie czuję się w tym dobrze. Czuję się średnio, ale gotowa do wykonania pracy.

Nadal chcę tę rolę, ale w innej wersji. To będzie szlifowanko.

Widzisz jak pracuję nad swoją szafą i stylem? To są drobne tego cząstki. Tak też pracują moje klientki. Chcą wyglądać na swój wiek i zapracowane stanowisko, więc szukamy rozwiązań. Chcą skończyć z wizerunkiem dziewczynki – wywalamy stare, szukamy nowego itd.

A są też i takie, które nie wiedzą od czego zacząć, więc biorę je za rękę i zaczynamy.

Gdyby ubrania nie miały znaczenia, to jak oglądalibyśmy spektakle w teatrze, filmy w kinie? Bez wsparcia wizerunkiem. To by była straszna męka komunikacji tylko poprzez słowo i ruchy ciała. Obraz komunikuje nam 1000 słów. Oby na korzyść.

Każdy człowiek jest takim obrazkiem. A ten obraz ma ogromną moc i może nam bardzo pomagać.

Wg mnie zima to czas transformacji w nas, na ziemi, zbierania danych, informacji, nauki, inwestowania w siebie od wewnątrz. Dlatego nie naciskaj na siebie z zewnętrzem, niech coś jak liście całkiem zgnije, obrzydzi Ci się, wiosna wesprze Cię masą nowej energii, gdy przyjdzie jej czas.

Teraz inwestuj w siebie. Rób analizy barw lub sylwetki, stylu. Ucz się technik makijażu, by zabłysnąć nową wersją twarzy wiosną, gdy ostre słońce nie wybaczy Ci za grubego podkładu czy źle podkreślonych brwi. Obserwuj co stare już Ci nie gra, a co macha do Ciebie nowego na horyzoncie.

Czy coś ubraniowego do Ciebie uśmiecha się? Co chce do Ciebie samo przyjść? Czy sprawi  Ci radość i przyjemność?

Dziękuję Ci za uwagę, życzę dobrego dnia i do zobaczenia w oparach ubrań oraz kosmetyków. 🙂

___________________________

Zdjęcie / Marcin Kańtoch z sesji reklamowej dla firmy odzieżowej Lara Fabio

Modelka Agnieszka Skórko

Stylizacja postaci, fryzura i makijaż Marta Budynkiewicz.

___________________________

Jeśli chcesz się mocniej wyciszyć i oderwać od tempa świata, zapraszam na Youtube:

Marta Budynkiewicz

O mnie

Jestem wizażystką, stylistką i kolorystką. Całe moje życie to piękno, dbanie o nie i tworzenie.

Piękno utrwalane poprzez sesje zdjęciowe, było i jest dla mnie magią. Ale i to wyrażane i powstające przez ciało. Zaproszę Cię niedługo do książki, która zabiera w podróż do odkrycia i pielęgnacji piękna kobiecego, jego upadków i szczytów. A tu zapraszam do skróconej historii powstania marki i tej przestrzeni.

Najnowsze posty

Napisz do mnie!