UZDOWIENIE OD ANALIZY KOLORYSTYCZNEJ oraz PROPORCJI

Kiedyś myślałam, że jestem bardzo brzydka. Z tego powodu stroniłam od zdjęć, nie mówiąc już o nagraniach przed kamerą.

A na zdjęciach byłam non stop, z racji pracy w branży reklamowej i fotograficznej. Starałam się stawać bokiem lub tyłem do kamery, aby nie widzieć potem koszmaru swojej twarzy na zdjęciach.

I pomimo, że z modelek oraz ludzi potrafiłam wyciągnąć tzw. milion dolców, to do samej siebie nie mogłam przypiąć zasad wizażu i stylizacji, chyba najbardziej dlatego, że po prostu nie używałam swoich talentów i wiedzy na sobie, tylko zarabiałam nimi na rodzinę.

Ale przyszedł czas zmiany zawodowej. Niechęć do tułania się po hotelach i Polsce w poszukiwaniu lokalizacji, teł itd., a gorąca potrzeba życia w domu. Wtedy zaczęłam pracować z tzw. zwykłymi ludźmi oraz online. Wtedy też dowiedziałam się, jak bardzo ludzie po wyglądzie oceniają umiejętności specjalisty od tego wyglądu. Branża nie była zainteresowana moim lookiem, dla niej ważne było portfolio oraz referencje speców. Branża doskonale wie, że nie każdy potrafiący ładnie ubrać i pomalować samego siebie, ma wiedzę i umiejętności, by malować oraz ubierać innych ludzi w nieskończonej ilości możliwości. A o to właśnie chodzi w branży, gdzie kreacja innych jest niezbędna.

To był czas mocnej zmiany mojego całego wizerunku.

Musiałam w końcu zająć się sobą.

A przez 10 lat uciekałam jak mogłam od swojego typu urody, czyli Czystej Kontrastowej Wiosny. Byłam nauczona być z tyłu, chować się – to było bardziej bezpieczne. Mam bardzo mocną energię wewnętrzną, poglądy, czasem nie wiedziałam jak tym huraganem zarządzać, więc wolałam się wycofywać i uciszać. Tego też byłam nauczona.

Kombinowałam więc, ożywiając jedynie kolor włosów pasemkami i nadal nosząc nie swoje kolory ubrań, by jakoś nie musieć nosić tych czystych, konkretnych, widocznych jak żarówka barw.

Ale włosy od tej ciągłej dekoloryzacji były coraz bardziej zniszczone, a ilość zabiegów, którymi musiałam je otaczać, by wyglądały zdrowo, była koszmarem.

Koloryzacja włosów nie była dla mnie rozwiązaniem. Chciałam, by było mi mega lekko. Właściwie chciałam zapominać o wyglądzie i wiedzieć, że tam wszystko jest ok i gdy przyjdzie czas wyjścia do ludzi, czyli na zwykłą ulicę, do kamery czy zdjęć, to jest pozamiatane i mam to z głowy.

Tak, jestem skrajnie leniwa.

I to prowadziło mnie do tworzenia ABC LEKKIEGO WYGLĄDU. Bill Gates tak zatrudnia speców, wie, że to świetna metoda na tworzenie rozwiązań, z którymi poradzi sobie zwykły człowiek.

Drogą poszukiwań, eliminacji dotarłam do celu. Mogę żyć zapominając o wyglądzie, a gdy idę do pracy, mam swoje must have mocy. Gdy mam wystąpić w kamerze lub na zdjęciach, również mam zasoby w szafie, do których mogę sięgnąć i z przyjemnością zobaczyć jak powstaje kilka zestawów do wyboru, w zależności od energii dnia. Tak, bo każdego dnia płynie przeze mnie coś innego. I to, co pasowało we wtorek, we środę już się nie nadaje.

Energia kobieca wciąż płynie i każdego dnia rezonuje czymś nowym. Dlatego nie wyobrażam sobie, nie móc brać tego pod uwagę. Czasem jestem tak blisko siebie, że nałożenie na ciało ubrania nie odpowiadającego mojej energii odczuwam wręcz jako gwałt na swoim jestestwie. 😀

Dużo gorzej przedstawia się sytuacja, gdy muszę rozłączyć się z tym pływem, przystrojeniem w pełni siebie i wejść w swoją energię męską w zbyt dużym stopniu. Codziennie jak żołnierz wykonać nadmiar zadań, by utrzymać to, za co jestem odpowiedzialna. Wtedy zakładam mundurki, wciąż, codziennie te same i wykonuję zadania. Po latach, nauczyłam się harmonii pomiędzy swoją kobiecą, a męską wersją. I coraz częściej łączę je w jednym zestawie ubraniowym. I prowadzę moje życie tak, aby kobiecość miała coraz więcej pola do życia. Wtedy jestem jednak bardziej szczęśliwa.

A jak jest z Tobą? Czy czujesz, że swoją kobiecość i męskość można wyrażać w ubraniu? Czy znasz znaczenie symboli oraz kształtów, które  z tym rezonują?

Wybieranie swoich rzeczy w ubraniu oraz otoczeniu, to głęboka świadomość siebie. Swoich upodobań, gustu, tego, co nam służy, a co szkodzi. Tak powstaje własny, indywidualny styl.

A nie bycie stylową. Bycie atrakcyjnym, estetycznie opakowanym klonem.

I to było moim celem. Musiałam w gąszczu tego stylizacyjnego bogactwa, którym byłam otoczona, zacząć wyjmować pojedyncze klocki, które naprawdę będą odpowiadły mojej czystej energii, mojemu DNA. A je czułam tylko wtedy, gdy byłam nago, w wytrenowanym ciele, bez grama makijażu oraz koloryzacji włosów. Wtedy czułam się dzika, prawdziwa i czysta. Każdy element, który dokładałam zaburzał mi tę czystość i na początku kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Dlaczego nago przed lustrem, jestem sobą zachwycona, a gdy zakładam koszulkę, czystość obrazu znika. Byłam wtedy bardzo młodą, niedoświadczoną wizażystką z dużym talentem, nie rozumiałam wszystkiego. Zupełnie nie mogłam połączyć wagi kompozycji barw ze swoją urodą.

Widziałam, że zakładając pewnego typu biżuterię rozmywam się, ginę, a inna sprawia, że znów czuję tę magię i moc, co będąc nago, a wręcz czułam, że niektóre elementy biżuterii wyciągają z wnętrza mnie emocje i energie, które są moim zasobem, mocą. Tak powstawały elementy stylu. I nie potrzebuję ich całych szuflad, jak to widzę u klientek. To oznacza pogubienie, brak świadomości swojego DNA. Nam nie potrzeba za dużo. Nam potrzeba właściwe.

I tak, dbając o zobowiązanie zawodowe do reprezentowania tego, na czym się znam i czego uczę – musiałam przerobić Analizę Kolorystyczną, Krojów, Stylu na sobie, by doznać absolutnego szoku przyjemności, którą do tej pory dawałam tylko na zewnątrz, ludziom. Sama będąc totalnie głodna.

Odkryłam, że nie mam aż takich problemów z twarzą czy sylwetką, jeśli tylko zastosuję zasady analizy oraz powyższych. Zaczęłam słyszeć od ludzi, że jestem piękną kobietą – słowa, których nie mogłam totalnie do siebie przypiąć. Od pasztetu – jak o sobie zdarzało mi się usłyszeć, awansowałam na piękną. A z wiekiem, uwolniłam się od niewoli bycia non stop piękną. Wolę zwrot : piękno jest w każdym z nas. Od nas zależy, że chcemy je UWOLNIĆ, WYRAŻAĆ. Zaprosić do swojego świata i pozwolić mu żyć.

Piękno to jeden z języków duszy. Ona poprzez piękno słów, muzyki czy wyglądu też się wyraża. Dlatego warto uwalniać ją w jak największym obszarze swego życia.

Ilość kobiet, które odkryły swoje naturalne piękno dzięki spotkaniu z moją filozofią pracy, jest już naprawdę spora przez te 20 lat. Ale mam wrażenie, że szczere wyrażanie swojej filozofii pracy właśnie dopiero i znów się zaczęło. Z nowym etapem, świadomością.

Wejście w świat relacji ze swoim wyglądem, jest jedną z płaszczyzn potrzebnych do życia. Wygląd mówi zarówno do nas, w lustrze, jak i do innych ludzi. I może być genialnym komunikatem naszej najpiękniejszej cząstki, nawet jeśli w ferworze życia o niej zapomnimy lub wręcz ją stracimy. Poprzez wybieranie swoich rzeczy, można znów siebie odzyskiwać. Ten proces jest przepiękną przygodą i tak należy ją traktować. Z przyjemnością, ciekawością i otwartością do poznawania nowego. W sobie.

Jeśli czujesz, że woła Cię ta przygoda, możesz rozpocząć ją lekko poprzez mini kroki w powstającym projekcie transformacji wyglądu ,,ABC LEKKIEGO WYGLĄDU W KAMERZE”. Będzie gotowy do kupienia już za niecałe 10 dni.

To wstęp, rozgrzewka, bardzo dobry etap, który pozwoli Ci poczuć moc swoich pierwszych zasobów w wizerunku

Pełna metamorfoza może być jeszcze przed Tobą, ale jeśli chcesz zacząć lekko – ten krok będzie dla Ciebie idealny.

To jak? Wskakujesz ze mną na pokład swojej przygody z Super Wyglądem?

 

 

 

Marta Budynkiewicz

O mnie

Jestem wizażystką, stylistką i kolorystką. Całe moje życie to piękno, dbanie o nie i tworzenie.

Piękno utrwalane poprzez sesje zdjęciowe, było i jest dla mnie magią. Ale i to wyrażane i powstające przez ciało. Zaproszę Cię niedługo do książki, która zabiera w podróż do odkrycia i pielęgnacji piękna kobiecego, jego upadków i szczytów. A tu zapraszam do skróconej historii powstania marki i tej przestrzeni.

Najnowsze posty

Napisz do mnie!